Życzę Hetmanowi, by wspinał się sportowo i organizacyjnie

07/02/2024

Artur Chałas po dobrych występach w Hetmanie był zawodnikiem Legii Warszawa i GKS-u Bełchatów. Ostatecznie zawodnikowi z Zamościa nie udało się rozegrać choćby jednego spotkania w Ekstraklasie, ale śmiało można powiedzieć, że nie był to stracony czas. W rozmowie z Pawłem Wróblem zawodnik opowiada jak u niego zaczęła się przygoda z piłką, jak wspomina m.in. spotkanie z Legią, Górnikiem Łęczna oraz… z Hetmanem już w barwach Stali Rzeszów. Zapraszamy!

Swoją karierę piłkarską rozpocząłeś w UKS Kiko Zamość, a Twoim pierwszym trenerem był Jerzy Andruszek. Jak to się stało, że trafiłeś na pierwszy trening?

Piłka nożna była dla mnie od zawsze ważna i wokół niej wszystko się kręciło. Do klubu Kiko trafiłem, o ile dobrze pamiętam w drugiej klasie szkoły podstawowej. Moim pierwszym trenerem był Jerzy Andruszek, którego serdecznie pozdrawiam. Chciałem się sprawdzić na tle innych chłopaków, a że mi się spodobało, to zostałem na dłużej. Bardzo miło wspominam tamten okres.

Będąc wyróżniającym się zawodnikiem z Zamościa, musiałeś trafić do Hetmana i tak też się stało. Kto jako pierwszy zauważył w Tobie potencjał i ściągnął Cię do ‘’biało-zielono-czerwonych’’?

Do Hetmana trafiłem za czasów trenera Romana Nowosada, który był ówczesnym trenerem drugiego zespołu. I tak zaczęła się moja przygoda z seniorską piłką. Do dziś pamiętam jego hasła rzucane podczas treningów.

Zdradzisz jakieś powiedzonka trenera Nowosada, która utkwiły Ci w pamięci?

Pamiętam takie jak „Co stoisz jak parasol na starówce „ czy Gdzie byłeś przy straconej bramce. Na odpowiedź ale trenerze ja nie grałem trener odpowiadał: a przestań (śmiech). To tylko przykłady wielu haseł trenera.

Mając siedemnaście lat, zadebiutowałeś w II lidze, a rywalem była Piotrcovia Piotrków Trybunalski. Dla Hetmana nie był to jednak zbyt udany mecz…

Mój debiut w II lidze przypadł w okresie nie najlepszym dla klubu, Wtedy wszystko było już wyjaśnione i mam tu na myśli miejsce w tabeli. Spadaliśmy do niższej ligi, a wtedy w Piotrkowie przegraliśmy 0:4. Była to na pewno cenna lekcja.

Jak młodego zawodnika przyjęła drużyna?

Jeżeli chodzi o kontakty,  to starałem się nawiązać z każdym jakąś relację. U wielu chłopaków coś tam podpatrywałem. Z niektórymi znałem się z rezerw, bo wiadomo, jak ktoś nie grał w pierwszym zespole,  to schodził do „dwójki”, żeby podtrzymać ten cykl meczowy. Ja nigdy nie miałem problemu z nawiązaniem kontaktu.

W 2005 roku Hetman trafił w 1/8 finału Pucharu Polski na Legię Warszawa. Mimo dwóch wysokich porażek mistrz Polski zainteresował się Tobą…

Jakieś słuchy o zainteresowaniu Legii dochodziły do mnie jeszcze przed pierwszym spotkaniem. W przerwie między meczem u siebie a rewanżem dostałem informację od działaczy Hetmana, że mam pojawić się w Warszawie. Trenowałem z pierwszą drużyną do rewanżu w Pucharze Polski przy Łazienkowskiej.

Dla Hetmana Twój transfer do Legii wiązał się ze sporym zastrzykiem gotówki…

Sprawy finansowe między klubami i warunki, na jakich zostałem wypożyczony, nie były moją kwestią. Wiedziałem, że wypożyczenie jest wstępnie na rok i tylko to mnie interesowało.

Telewizja, oprawa, wysoka frekwencja i trzeba przyznać Twój solidny występ. Co najbardziej utkwiło Ci w pamięci w spotkaniu na własnym terenie z Legią Warszawa?

Wylosowanie takiej drużyny jak Legia Warszawa było fajną sprawą i budziło wiele emocji. Nie każdy może zmierzyć się przecież przeciwko takiemu utytułowanemu klubowi, jakim jest Legia. Było to spore wydarzenie dla nas, klubu, miasta i regionu. Frekwencja na tym meczu była spora i oprawa jak i ta cała otoczka zapadła mi w pamięci.

Jakie były oczekiwania względem Ciebie?

Wydaje mi się, że dla każdego młodego chłopaka wejście to klubu z najwyższej półki to spore emocje i duża szansa pokazania się. Jakby nie było, przychodziłem z niższej ligi. Ja byłem młodym zawodnikiem tzw. melodią przyszłości, ale niestety dobrego utworu z tej melodii nie udało się stworzyć.

W zimie wraz z pierwszą drużyną Legii wyleciałeś na obóz w Hiszpanii. Czułeś, że piłkarsko nie odstajesz od reszty zespołu ?

To było moje pierwsze zagraniczne zgrupowanie i uczyłem się dopiero tego wszystkiego. Zawsze jednak mogłem liczyć na pomoc i wsparcie starszych doświadczonych kolegów. Różnice na pewno było widać, bo nie ma co porównywać „świeżaka”, który dopiero wchodzi do zespołu z zawodnikami, co grają na najwyższym szczeblu już jakiś czas. Z dnia na dzień wyglądało to lepiej.

Który z zawodników zrobił na Tobie największe wrażenie na boisku jak i poza nim?

Bardzo duże wrażenie piłkarskie zrobili na mnie Edson da Silvia i Roger Guerreiro. To była wielka przyjemność z nimi trenować i patrzeć na ich grę. Jak trafiłeś do środka w „dziadka”, to był już koniec (śmiech).

A jak wspominasz pracę z ówczesnym trenerem Legii Dariuszem Wdowczykiem?

Wspomnienia związane z trenerem Wdowczykiem mam bardzo dobre. W porządku człowiek, bardzo dobry fachowiec. Kiedy trzeba było, to, też opieprzył.

W sezonie 2007/2008 występowałeś ponownie w Hetmanie, dla którego był on świetny…

Do Hetmana wróciłem w sezonie 2006/2007 na rundę wiosenną. Kolejny sezon faktycznie był bardzo udany. Mieliśmy fajną i zgraną ekipę. Atmosfera jaka nam towarzyszyła, chociażby podczas meczu z Górnikiem Łęczna to było coś, czego się nie zapomni. Po to się trenuje, żeby później wyjść na boisku przy takiej atmosferze i publiczności.

W tamtym okresie Hetman awansował na szczebel centralny, a Ty po rozegranej rundzie trafiłeś do GKS-u Bełchatów. Jak wspominasz tamten okres?

Pobyt w Bełchatowie to kolejne cenne doświadczenie, które zdobyłem. Niestety nie udało mi się rozegrać meczu w Ekstraklasie. Dwa mecze w Pucharze Ekstraklasy i sparingi rozegrane na zagranicznych zgrupowaniach oraz w kraju to cały dorobek podczas pobytu w Bełchatowie. Praca, którą wykonałem pod okiem trenera Rafała Ulatowskiego, dużo mi dała.

W 2009 roku Stal Rzeszów poniosła porażkę 0:3 w Zamościu, a Ty zagrałeś w drużynie z Rzeszowa. Jakie to było uczucie zagrać na stadionie przy ulicy Królowej Jadwigi 8, ale już nie w barwach Hetmana?

Było to bardzo dziwne uczucie zagrać na stadionie przy ulicy Królowej Jadwigi 8 jako zawodnik gości. Trochę czasu byłem zawodnikiem Hetmana i jestem stąd, a przyjechałem, jako gość też nie było łatwe. Taka jest piłka, raz jesteś tu, a drugim razem gdzie indziej.

W barwach AMSPN Hetman Zamość sezon po sezonie awansowaliście do wyższej klasy rozgrywkowej, a trenerem był wtedy Robert Wieczerzak. Jak wspominasz współpracę z aktualnym trenerem Hetmana?

Z trenerem Robertem Wieczerzakiem znamy się bardzo długo. Pracowało mi się z nim zawsze bardzo dobrze. Posiada dużą wiedzę i ogromny warsztat. Każdy trening był inny i zawsze dokładnie przygotowany. Bardzo miło wspominam pracę z trenerem Robertem.

Hetman aktualnie jest liderem w klasie okręgowej. O co Twoim zdaniem klub z Zamościa będzie walczył w IV lidze po ewentualnym awansie?

Najważniejsze, żeby skupić się na tym co tu i teraz. Trzeba dobrze przepracować okres przygotowawczy i złapać zwycięski rytm meczowy w rundzie rewanżowej. Uważam, że będzie dobrze. Trzeba awansować i tego jak najbardziej życzę klubowi.

Łezka się w oku kręci, kiedy przypominasz sobie spotkania, w których występowałeś?

Za każdym razem jak pojawiałem się na stadionie przy ulicy Królowej Jadwigi 8, to wspomnienia wracały i „gęba” się cieszyła. Większość swojej przygody z piłką spędziłem w Hetmanie, grając na tej murawie. Teraz idzie nowe. Czy lepsze? To czas pokaże.

Czym Artur Chałas zajął się po zakończeniu kariery piłkarskiej i czego można Ci życzyć na rok 2024?

Mieszkam cały czas w Zamościu i pracuję w jednym z zamojskich przedsiębiorstw. Można mi życzyć zdrowia, bo jeśli one będzie,  to jakoś  się będzie kręciło. W tym miejscu chciałbym pozdrowić wszystkich kibiców Hetmana. Życzę temu klubowi, żeby się wspinał coraz wyżej sportowo i organizacyjnie.

Dziękuję za rozmowę!

Rozmawiał: Paweł Wróbel

NASTĘPNY MECZ

Tabela