Po słabym meczu przegrywamy z Wisłoką Dębica 0:2 (0:0) i spadamy na trzynaste miejsce w tabeli. Bardziej martwi nas jednak charakter naszej drużyny, a w zasadzie brak liderów, którzy próbowaliby udźwignąć odpowiedzialność w trudnych momentach.

W spotkanie lepiej weszli goście, ale poza kilkoma strzałami, pewnie obronionymi przez Andrzeja Sobieszczyka, nie stworzyli sobie bramkowych okazji. Nasz zespół bardzo długo  nie był jednak w stanie zagrozić rywalowi. Z trudem przychodziło nam konstruowanie akcji ofensywnych, które najczęściej kończyły się po wymienieniu kilku piłek. W środku pola jedynie Przemysław Kanarek wykazywał właściwą agresję. Rafał Kycko i Patryk Słotwiński byli natomiast mało aktywni, grając bardzo asekuracyjnie. Pierwszą groźniejszą akcję przeprowadziliśmy dopiero w 33 min. W pole karne wpadł Bruno Wacławek, ale nasz skrzydłowy zwlekał niepotrzebnie z decyzją o strzale i stracił piłkę. Podobna sytuacja miała miejsce po przerwie, gdy pojedynek biegowy z rywalem wygrał Dawid Skoczylas, który powinien uderzać na bramkę, a próbował kiwki i szansę diabli wzięli.

Pierwszy celny strzał oddaliśmy dopiero w 42 min. Rafał Kycko uderzył jednak z szesnastu metrów zbyt lekko. W końcówce pierwszej połowy Wisłoka strzeliła bramkę po rzucie rożnym, ale sędzia boczny dopatrzył się spalonego.

Po kilku minutach gry w drugiej połowie wydawało się, że Hetman wreszcie zaczął grać. Osiągnęliśmy przewagę i przenieśmy ciężar gry pod bramkę rywali. W 53 min. Rafał Kycko dorzucił piłkę w pole karne, ale uderzenie Kamila Oziemczuka obronił bramkarz gości. W 59 min. miała miejsce sytuacja, która wywołała spore kontrowersje. Oziem przejął piłkę odbitą od obrońcy gości, obrócił się z nią, ale wpadł na interweniującego poza polem karnym golkipera Wisłoki. Nasz gracz faulował rywala, ale nie było mowy ani o celowości, ani o żadnej brutalności. Sędzia odgwizdał faul, a dopiero kilkanaście sekund później pod presją graczy Wisłoki pokazał naszemu napastnikowi drugą  żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę. W 80 min. drugą żółtą kartkę zarobił też Kacper Kopyciński, a chwilę później Dawid Sojda dał gościom prowadzenie. W doliczonym czasie gry wynik po kontrze strzałem do pustej bramki ustalił Kamil Rębisz.

W naszym zespole po tym meczu nie można mieć pretensji jedynie do skutecznego i ambitnego Michała Dudka, bardzo aktywnego Przemysława Koszela oraz pewnego Andrzeja Sobieszczyka. Niestety, trzema zawodnikami meczu się nie wygra. Pozostali gracze bardziej lub mniej zawiedli. Szczególnie niepokoi postawa piłkarzy doświadczonych, którzy powinni brać odpowiedzialność za rozegranie piłki, a tego nie czynili. Inna kwestia to skandaliczne wykonywanie stałych fragmentów gry, co przynosiło nam więcej problemów po kontrach niż korzyści.

– Pierwszą połowę graliśmy bardzo słabo, mimo tego że Wisłoka niczym nas nie zaskoczyła. Wiedzieliśmy dokładnie, w jaki sposób będą atakować i przez cały tydzień ćwiczyliśmy warianty neutralizowania tych akcji. A jak przyszło co do czego, to część moich graczy zaczęła grać dokładnie odwrotnie. Dotrwaliśmy do przerwy, a w szatni skorygowałem błędy i w drugiej połowie osiągnęliśmy przewagę. Niestety, kartka Kamila Oziemczuka pokrzyżowała nam szyki. Dalej twierdzę, że nasze problemy mają podłoże mentalne. Brakuje odwagi w rozegraniu piłki i decyzji, aby uderzyć na bramkę. Może ci zawodnicy nie byli wcześniej w sytuacji takiej presji i sobie zwyczajnie z tym nie radzą. Na pewno jednak się nie poddajemy i nie spuszczamy głów – zapewnia trener Jacek Ziarkowski.       

 Hetman Zamość − Wisłoka Dębica 0:2 (0:0)
Bramki: Dawid Sojda 82, Kamil Rębisz 90+4.

Hetman: Sobieszczyk – Kopyciński, Dudek, Żmuda, Skiba – Słotwiński (85 Olszak), Kanarek, Kycko (62 Myśliwiecki), Wacławek (78 Grzęda), Koszel (62 Skoczylas) – Oziemczuk.

Żółte kartki: Rafał Kycko, Przemysław Kanarek.

Czerwone kartki: Kamil Oziemczuk 59, Kacper Kopyciński 80 (obaj za dwie żółte)
Sędziował: Łukasz Królczyk (Nowy Targ). Widzów: 800.