Po ostatnim gwizdku sędziego przedstawiciele sztabu trenerskiego Hetmana Zamość nie przebierali w krytyce piłkarzy ze Żmudzi. Przed szatnią, z której korzystał nasz zespół, padło wiele mocnych słów. Równie emocjonalnie w rozmowach z dziennikarzami wypowiadali się trenerzy Krzysztof Rysak i Piotr Welcz. A co sądzą o meczu następnego dnia, gdy emocje już opadły?

Krzysztof Rysak (trener Hetmana): Założenia były takie, żeby mieć to spotkanie pod kontrolą od samego początku do końca. Zgodnie z naszymi przewidywaniami, okazało się to bardzo trudne. Rywal był niezwykle zmotywowany. Grał bardzo brutalnie, ze szkodą nie tylko dla nas, ale również dla siebie. Już w pierwszej połowie z boiska musiał zejść zawodnik Victorii Tomasz Pogorzelec, ponieważ nabawił się kontuzji, atakując naszego piłkarza nieostrożnie także dla siebie samego. Chcieliśmy mądrze rozgrywać piłkę, ale trudno było wdrożyć ten plan. Małe i nierówne boisko oraz agresywna postawa naszych przeciwników nie sprzyjały rozgrywaniu płynnych akcji. W pierwszej połowie nie potrafiliśmy dłużej utrzymywać się przy piłce, zwłaszcza w środkowej strefie boiska. Decydowała walka. Dziękuję swoim zawodnikom, że tę walkę podjęli. Wiedziałem, że Victoria się na nas mocno spręży, ale nie spodziewałem się tego, że zagra aż tak brutalnie. Przewidywałem, że o wyniku zadecydują stałe fragmenty gry. I tak też było. Obie bramki zdobyliśmy po rozegraniu rzutów wolnych. A przypomnę, że Victoria miała rzut karny, który też jest stałym fragmentem gry. Gdyby gospodarze strzelili kontaktowego gola z karnego, to z pewnością staraliby się wykorzystać swoją szansę na uzyskanie korzystnego rezultatu. Gra Victorii była dla nas czytelna, ale także niebezpieczna. Obrońcy, po szybkiej wymianie piłki między sobą, starali się błyskawicznie posyłać długie zagrania do agresywnego dla naszych obrońców, wyróżniającego się na boisku napastnika Mateusza Tywoniuka. Defensorzy Hetmana musieli być skoncentrowani, bo piłka skakała na nierównościach, więc mogła im spłatać figla, stwarzając poważne zagrożenie pod naszą bramką. Raz nawet zdarzyło się, że piłka, po koźle, przeleciała nad naszymi obrońcami. Wtedy jeden z rywali znalazł się na dogodnej pozycji, ale – na nasze szczęście – nieskutecznie lobował bramkarza Patryka Kierepkę. W przerwie meczu powiedziałem do swoich zawodników, że musimy strzelić drugiego gola, aby uspokoić boiskowe wydarzenia. I to nam się udało dzięki temu, że zimną krew zachował Aleks Rodewicz. Takiego właśnie napastnika chcieliśmy pozyskać. Na boisku w Żmudzi zobaczyliśmy, jak będą wyglądały nasze mecze w IV lidze, jak rywale będą nastawieni na faworyta. Ale czy będziemy faworytem? To się dopiero okaże po kilku kolejkach ligowych.

Piotr Welcz (dyrektor sportowy i II trener Hetmana): Wiedziałem, że w Żmudzi czeka nas trudny mecz. Ale nie spodziewałem się tego, że będzie aż tak trudny i brutalny. Zespół może grać walecznie, z determinacją, ale nie może większości swoich ataków kierować na nogi przeciwników. Victoria okazała brak szacunku dla rywala. Mam nadzieję, że inne drużyny będą wracać z boiska w Żmudzi całe, bo zdrowie piłkarzy jest najważniejsze. Nasz występ potwierdził słuszność obsady poszczególnych pozycji w podstawowej jedenastce. Tylko na jednej pozycji pozostała niewiadoma. Wśród zawodników trwa wzmożona rywalizacja o tę pozycję. Reszta piłkarzy zdała swój pierwszy w tym sezonie egzamin. Czas działa na korzyść naszej drużyny. Piłkarze muszą się jeszcze zgrać, bo przecież miesiąc wspólnych treningów, to stanowczo za mało, żeby zbudować drużynę z zawodników, grających ostatnio w różnych klubach.

MaSzt
niedziela, 7 sierpnia 2016